Mam na imię Judyta i ma 33 lata. Jestem z małej miejscowości Brzeszcze w woj. małopolskim.
Zaczęło się gdy miałam ok. 14 -15 lat…Pierwsze mocne bóle… Pierwsze aż tak obfite krwawienia… Kolejna wizyta u kolejnego lekarza… Co usłyszałam? Boli, no boli, będzie boleć… Recepta na tabletki antykoncepcyjne… I tak kolejne 10 lat. Pomogło, bóle ustały a miesiączka nie była już tak obfita.
Do pewnego czasu…
To był piękny lipcowy dzień 2013 roku. Przygotowania do ślubu, wizyta u fryzjera na fryzurze próbnej.
I wtedy nagle ogarnął mnie ogromny ból – od lędźwi przez pośladek, tyłem nogi aż do kolana. Jakimś cudem doszłam do pracy i wytrzymałam tam 2h. W międzyczasie ból się nasilał. Wezwano karetkę i odwieziono mnie do jednego z wojewódzkich szpitali. Po prześwietleniu, „zbadaniu” młoteczkiem po kolanach itp. ostawiono mi diagnozę- rwa kulszowa. 8 długich lat byłam leczona na rwę kulszową, odwiedzając co rusz to nowych lekarzy. Neurolog, ginekolog, ortopeda, chirurg, różnego rodzaju rehabilitacje i masaże. Zero ulgi. Ból powracał co chwile, coraz częściej i coraz mocniejszy. Moim najlepszym przyjacielem stał się Ketonal 100. Łykałam go jak cukierki, plus zastrzyki domięśniowe żeby móc jakoś funkcjonować, niejednokrotnie w pracy lądowałam już pod kroplówkami. Ulga była ale tylko na chwile. Ból, który mi towarzyszył zaczął niszczyć wszystko. Moje zdrowie, moja psychikę, relacje z ludźmi mnie otaczającymi, jak i przyjaciółmi. Nikt nie wierzył, że można odczuwać taki ból. Zawsze słyszałam komentarz, że wyolbrzymiam, że przesadzam, że nie możliwe żeby tak bolało…
Zostałam z tym wszystkim sama. Lekarze rozkładali ręce mówiąc, że jak wezmę dwa Apapy to będzie w porządku, że endo się nie operuje. I tak od lekarza do lekarza, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Nic nie było w porządku, a ja zaczęłam tracić wiarę w to, że ktoś mi pomoże. W roku 2019 przyjęto mnie na oddział onkologii ginekologicznej, gdzie mnie zdiagnozowano. Usłyszałam wyrok – endometrioza głęboko naciekająca… Z zaleceniem, że pomocy mam szukać poza granicami Polski, bo tutaj nikt mi nie pomoże. Przepisano mi Visanne, którego nawet nie zdążyłam zacząć, bo zmieniono mi na Diphereline śr 3,75, który biorę do tej pory.
Opatrzność Boska nade mną czuwała i w grudniu 2019 roku trafiłam do doktora Mikołaja Karmowskiego. Po pierwszym badaniu był zszokowany tym, że nikt mnie wcześniej nie zdiagnozował, gdyż byłam już w fazie zaawansowanej endometriozy IV stopnia z zajęciem jelita.. Zrobiłam rezonans, zresztą już kolejny. Wyniki przesłałam do dr. Karmowskiego. Wyznaczono operację.
Dziś jestem po szczęśliwie zakończonej operacji, którą miałam 5 czerwca 2020r. i mogę z nadzieją patrzeć w przyszłość. żyć bez bólu i normalnie funkcjonować. To dzięki doktorowi Karmowskiemu, doktorowi Rubiszowi i doktorowi Zawadzkiemu jestem dziś w tym miejscu z uśmiechem na twarzy i wiarą w to, że dano mi nowe, lepsze życie… Drugie życie. Po operacji nie było lekko, ale perspektywa życia bez bólu i strachu trzymała mnie przy tym, aby cały czas walczyć, stosować się do wytycznych i się nie poddawać, a okres rekonwalescencji przeleci, nim się zdążę obejrzeć.
Co było najgorsze w tej chorobie? Ból, który przez długie lata uniemożliwiał mi życie oraz zupełny brak zrozumienia od lekarzy, ludzi wokół. Gdzie wtedy szukać pomocy?! Wiele z nas żyje z bólem, w przeświadczeniu, że boli, bo musi, bo taki nasz urok… Nie ma świadomości na temat tej choroby, przez co jest bagatelizowana. Nie jest łatwo nauczyć się żyć w bólu i w przekonaniu, że nikt Ci nie wierzy, że coś nam naprawdę dolega i nie jest to wymyślone. Dlatego walczmy o poszerzenie świadomości tej choroby i oby było więcej specjalistów z takim podejściem i ogromnym sercem jak Ci, którzy pomogli mi i innym ENDOkobietkom 🙂
#wspolniepokonajmyENDO