Historie pacjentek

Marta

„Nie bójmy się marzyć..! ”

Mam na imię Marta i mam 38 lat. Na endometriozę choruje już od około trzynastu lat. Niestety, zdiagnozowana zostałam dopiero trzy lata temu. W 2018 roku dr Mikołaj Karmowski przeprowadził zabieg laparoskopowego usuwania zrostów. Diagnoza – endometrioza III stopnia, głęboko naciekająca. Wcześniej (historia, jakich wiele…) – gastrolodzy, dermatolodzy, psycholog i psychiatra bezradnie rozkładali ręce… Dzieci niestety nie mam, pomimo dwóch prób in vitro. Dwa lata po ostatniej nieudanej próbie złożyłam pozew o rozwód. To tak w skrócie, moja endohistoria – podobna pewnie do Waszych. Życie w bólu, stresie często niezrozumieniu. Bywało różnie.

W tzw. „międzyczasie” pojawiła się depresja…Różne myśli przychodziły do głowy. Ciężko było normalnie żyć. Ale pewnego dnia, po prostu pomyślałam, że muszę, chcę się już z tym pogodzić i zacząć normalnie funkcjonować.

Od tego czasu zaczęłam bardziej dbać o siebie. Zmieniłam dietę – staram się zdrowo odżywiać i gdy tylko zdrowie pozwala – gdy nie boli – trenuję. Trenuję, by mieć siłę. Uwielbiam góry, bieganie.

W ubiegłym roku postawiam sobie za cel próbę wejścia na najwyższy szczyt Europy – Elbrus. Co sobie wtedy myślałam? Ze będzie mega ciężko… Że będzie zimno, wysoko. W rozrzedzonym powietrzu przecież tak cholernie trudno jest zasnąć. Pamiętałam dobrze, jak potężne problemy miałam z aklimatyzacją pod Everestem, podczas trekkingu w Nepalu. Uczucie totalnego wyczerpania, braku siły żeby doczłapać się do namiotu. Uczucie przejmującego zimna i tego, że nie sposób było się rozgrzać. Uczucie, jakby głowa chciała eksplodować. Wymioty każdego łyka herbaty wmuszonego na sile. O innych atrakcjach już nawet nie będę wspominać… 😉 Ale pamiętałam tez dobrze uczucie niewypowiedzianego szczęścia. Że się udało. Pamiętam ile siły dało mi to – że dałam rade. Tę noc pod Ice Fallem będę wspominać do końca życia.

Dlatego też, mimo leku postanowiłam spróbować. Z tą swoją słabością, z tym strasznym bólem, przez który co miesiąc kilka dni miałam wyjęte z życia. Słyszę często, że jestem silna. A ja czuję się taka słaba… Ale wierze też, że siłę człowieka poznaje się po tym, jak podnosi się z porażek. I nie ustępuje. Trwa. Walczy do końca. Czuję, ze mam w sobie zakodowaną silną potrzebę przekraczania własnych ograniczeń. Potrzeba – jako rodzaj wolności egzystencjalnej?  Wykroczyć poza własny strach, poza własny ból, poza własne cierpienie…Skąd to obsesyjne pragnienie przekroczenia barier wyznaczonych przez możliwości własnego organizmu? By jednak postawić na swoim, kiedy to ciało tak bardzo zawiodło?… Czułam, ze mam tam wysoko do kilka spraw do pozałatwiania. Ale żeby tam dotrzeć, musiałam wystartować, bo forma sama się nie zrobi. Nie pozostawało mi wiec nic innego, jak tylko zacisnąć tyłek i wziąć się za siebie. Jeszcze tego wieczoru założyłam buty do biegania i przeprosiłam się z Parkiem Brochowskim. Kolejnego dnia była Ślęża, Śnieżka i coraz to inne rejony. Gdzie się dało. Najlepiej jak najwyżej. Często w samotności, godziny treningów tylko z własnymi myślami. Ale często tez z przyjaciółmi, którzy bardzo wspierali mnie w moim pomyśle. To godziny rozmów, śmiechu, smutku, snucia planów, po prostu bycia razem. Często przecież to właśnie droga jest celem…

Przed samym wyjazdem na wyprawę było jednak bardzo ciężko – dopadały mnie straszne wątpliwości. Na dodatek, aby przesunąć okres – włączyłam leki antykoncepcyjne, które niestety okazały się źle dopasowane….W głowie totalny chaos, w ciele ból i lęk. Ale pojechałam – i pomimo ogromnego wysiłku udało się zdobyć wymarzony cel. Okazało się, że trudne – nie oznacza niemożliwego.

Zdobycie najwyższego szczytu Europy miało dla mnie bardzo duże, symboliczne znaczenie… Od tego czasu dużo się w moim życiu zmieniło. Rozumiałam, że najwięcej ograniczeń mamy we własnej głowie…

Na ostatnio zdobyty szczyt w Afryce Jebel Toubkal- wniosłam żółtą sukienkę – i na znak solidarności z Wami – powstała sesja, – której efektem jest m.in. to zdjęcie. Dziewczyny! Życzę Wam dużo, dużo siły w walce, w życiu z chorobą!!! Trzymajcie się ciepło i pamiętajcie, ze nie jesteście same!!! Walczcie o siebie, o swoje marzenia – choćby nie wiem jak było ciężko! „Strach zabija więcej marzeń niż porażka”. Podążajcie za swoją pasją – bo może to ona może nadać nowy sens naszemu życiu….

 

Medicus Clinic

Plac Strzelecki 24
50-224 Wrocław
Tel. 71 323 63 00

[email protected]
www.medicusclinic.pl

Godziny otwarcia kliniki:
Poniedziałek – piątek 8:00 – 20:00
Sobota 8:00 – 14:00