Historie pacjentek

Paulina

Cześć! Mam na imię Paulina, mam 26 lat . Jestem z województwa pomorskiego. Mam za sobą operację przeprowadzona przez specjalistów z dziedziny endometriozy. Moja historia jest dość zawiła. Gdy cofam się do lat w których dojrzewałam, od zawsze miałam nieokreślone bóle brzucha, jednak wtedy nawet bym nie pomyślała co mnie spotka w przyszłości i z jak ciężka choroba przyjdzie mi walczyć.

Zacznę może od tego, że zastanawiałam się czy opisać swoją historię. Mieszkam w małym mieście, trochę wstydziłam się opisywać to wszystko co działo się podczas szukania diagnozy, jednak doszłam do wniosku, że to nie mi powinno być wstyd tylko lekarzom, którzy latami ignorowali moje objawy, moje samopoczucie. Prawda jest taka, że chodziłam po lekarzach, szukałam pomocy, jednak by ją uzyskać musiałam przejść to, co opisałam niżej.

Od 2015 roku zaczęłam szukać pomocy, ponieważ z miesiąca na miesiąc ból, który towarzyszył mi podczas miesiączki, stawał się coraz bardziej dokuczliwy. Na początku nie wykluczał mnie z pracy, jednak dość mocno utrudniał funkcjonowanie. Z czasem niestety bóle robiły się coraz silniejsze zaczęły się pierwsze schody, pierwszy raz wylądowałam na pogotowiu, ponieważ nie radziłam sobie z bólem w domu. I od tego momentu właśnie zaczęłam szukać pomocy, chodziłam od ginekologa do ginekologa, za każdym razem słyszałam że taka jestem, taka moja natura, wiele kobiet boli i że wyolbrzymiam, a jak urodzę, to mi przejdzie. Za każdym razem wychodziłam z receptą na leki przeciwbólowe i hormonalne. Nieświadoma swojej choroby próbowałam tego, co zalecali ginekolodzy, jednak wciąż w środku czułam, że to nie jest normalne i nie poddawałam się, szukałam dalej. W każdym gabinecie słyszałam podobne poglądy na temat moich „wymyślonych” bóli.

Minęły 2 lata od poszukiwania przyczyny i wciąż nie było jasne, skąd u mnie takie obfite miesiączki z bólem. Pierwszy raz usłyszałam o endometriozie od mojej cioci, zaczęłam więc szukać informacji w internecie, niestety objawy pokrywały się z moimi dolegliwościami, lekarze nie widzieli nic niepokojącego w USG i mimo moich podejrzeń wciąż byłam zbywana i faszerowana tabletkami przeciwbólowymi, a czasem też antykoncepcyjnymi.

Na początku 2017 roku, z ogromnym bólem lewej strony i okolic lędźwi, trafiłam na SOR, wiedziałam tylko tyle, że jestem blisko owulacji przy której również miałam bardzo mocne bóle. Wykonali mi wtedy wszystkie podstawowe badania, wszystko było dobrze, USG ,badania krwi, dostałam kilka kroplówek, a wciąż nie mogłam wytrzymać z bólu. Trafiłam na chirurga który stanowczo zadecydował, że przyjmuje mnie na oddział, zasugerował, że prawdopodobnie czeka mnie operacja usunięcia wyrostka i że ból promieniuje właśnie z tego powodu, następnego dnia bóle nie mijały i pod wieczór wzięli mnie na stół, usunęli wyrostek i powiedzieli, że dodatkowo miałam stan zapalny macicy.  Dodam tylko, że byłam badana przed przyjęciem na chirurgię przez ginekologa który powiedział, że jest wszystko w porządku i to na pewno wyrostek. Tak więc myśląc, że moje bóle skończyły się wraz z wycięciem wyrostka i wyleczenia stanu zapalnego macicy, żyłam w nadziei, że to już koniec mojego bólu. Liczyłam, na to że nieleczony stan zapalny był przyczyną moich dolegliwościach.

Niestety… Po operacji wcale nie czułam się lepiej, wciąż miałam bóle, robiło mi się słabo w łazience,, byłam bardzo osłabiona i wiedząc, że potrzebuje pomocy pojechałam do kolejnego ginekologa który zapewniał mnie, że mi pomoże. Informowałam go o wszystkich nawet tych najbardziej wstydliwych objawach, uprzedziłam, że potrzebuję pomocy, że planuje wesele i boje się o swój ślub, ponieważ miała wystąpić miesiączką akurat tego dnia. Doktor nie potraktował mnie poważnie, przepisał mi Ovulan i powiedział,że zapomnę o bólu. Niestety tak się nie stało, doktor jedyne co powiedział mi wtedy na to –  ” taka młoda i takie bóle, przykro mi” nie wiedziałam wtedy, że to oznaczało po raz kolejny BRAK POMOCY!

Rok 2017 miał być dla mnie wyjątkowy w końcu brałam ślub, miał to być najpiękniejszy dzień mojego życia, niestety w dniu ślubu jak w zegarku przyszedł okres. Ból zapowiadał się już kilka dni wcześniej, rano zapłakana jechałam do fryzjera, tego dnia ilość zjedzonych tabletek przeciwbólowych i rozkurczowych przekroczyła sporą normę. Dziękuję Bogu za to, że dałam radę tego dnia być, bawić się… Choć miałam kilka chwil w których myślałam że nie wytrzymam, to jednak udało się.

Po weselu wiedziałam, że czas na kolejnego ginekologa. Wtedy już szukałam „konkretnie”, tak przynajmniej myślałam. Szukałam lekarza ze specjalizacją endometriozy i byłam szczęśliwa, wpisałam w internet i  znalazłam go 100 km od siebie, jednak po raz kolejny się zawiodłam, specjalista do którego trafiłam niestety nie okazał mi wsparcia, nawet nie chciał mnie wysłuchać,nie połączył moich objawów które już wtedy moim zdaniem były niepokojące, badanie ginekologiczne bolało mnie bardzo, na fotelu ginekologicznym wystarczyło dotknąć lewa stronę , a ja zwijam się z bólu. Doktor do którego trafiłam zrzucił winę na brane niepotrzebnie hormony. Takim sposobem, dalej byłam bez pomocy, a po odstawieniu hormonów zaczęła się moja największa walka z choroba…

Wrzesień 2017. Po ślubie dostałam okres, nie chcąc po raz kolejny zwalniać się z pracy i robić problemów ( po prostu kolejny raz było mi wstyd prosić o wolne), pojechałam do pracy. Podczas drogi zasłabłam z bólu za kierownicą, przyczyniło się to i tak do zwolnienia chorobowego z pracy, ponieważ skręciłam odcinek szyjny kręgosłupa uderzając w lampę. Po tym zdarzeniu, nie poddając się pojechałam do kolejnego ginekologa, na którym nawet to, że doszło do zasłabnięcia nie zrobiło większego wrażenia, bóle były normalne, a ja miałam zachodzić w ciążę, a wtedy to mi minie.

Tak toczyło się moje życie, zaczęłam zamykać się w sobie , wstydziłam się mówić o bólu, czułam się jakbym miała faktycznie coś z psychika, skoro nikt nie widział problemu, to  w końcu coś ze mną jest nie tak, prawda? Już sama zaczęłam wierzyć, że taka moja natura. Zamknięta w sobie przestałam być towarzyska, inni nie rozumieli co się ze mną dzieje, w pracy wstydziłam się dzwonić i prosić o wolne, najgorsze było dla mnie to, że mimo tylu wizyt w różnych gabinetach lekarskich, wciąż byłam lekceważona! Jak miałam mówić o bólu, skoro nawet lekarze nie widzieli problemu, to jak miałam wytłumaczyć innym, co się ze mną dzieje???? Najgorsze uczucia jakie towarzyszyły mi podczas szukania diagnozy, to właśnie wstyd i strach, wstyd przed mówieniem o tym ,co się ze mną dzieje i strach przed opinią innych osób, a szczególnie przed lekarzami, zresztą do dzisiaj na ciele wychodzą mi plamy z nerwów, to ze mną zarobiło szukanie diagnozy! 

Moje małżeństwo miało zacząć się inaczej,chciałam żyć pełnią życia, a zamiast tego z każdą kolejną miesiączką miałam coraz to większe bóle, mąż mój jeździł ze mną na pogotowie, to on  widział ile razy płakałam i miałam dość, miałam dość przede wszystkim niezrozumienia…

Podczas miesiączki w łazience zdarzało mi się zasłabnąć, mąż wiele razy pomagał mi wrócić do łóżka ,gdy byłam cała obolała. Czułam się jakby mnie ktoś porządnie pobił i jeszcze w te miejscach wbijał gorące szpilki, miałam skurcze które powodowały, że zdarzało mi się krzyknąć w łazience z bólu, bolało mnie podbrzusze, miednica, biodro aż do uda, plecy,czułam ciągnięcie w lewej stronie blisko jajnika,…byłam załamana! Podczas bóli, gdy nie byłam w stanie funkcjonować, pomagała mi także mama – przychodziła wyprowadzić psa, była przy mnie, gdy podczas okresu wymiotowałam,gdy byłam wyczerpana, pierwsze dni miesiączki to był dla mnie koszmar.

Rok 2018. Po raz kolejny byłam „mądrzejsza”, udawałam, że wszystko jest OK. Miałam na godzinę 6.00 do pracy, wzięłam tabletki i myślałam, że jakoś to będzie… Niestety, poszłam do toalety i dostałam tak silnego bólu, nie mogłam oddać moczu, ból który czułam był nie do opisani. Jakoś wyszłam własnymi siłami z łazienki, chciałam nalać sobie wody i wtedy zrobiło mi się ciemno przed oczami. Ledwo siedziałam na krześle, zrobiło mi się słabo wypadła mi szklanka z rąk, usłyszały to koleżanki z pracy, wezwały pogotowie, widząc jak bardzo źle się czuje. Pogotowie wcale nie było chętne przyjechać do bóli związanych z miesiączką, moja kierowniczka która nie dała się zbyć, postawiła na swoim i tak leżąc w bólach czekałam na przyjazd karetki. Miałam jechać z nimi do szpitala, jednak z tego potwornego strachu poprosiłam o zastrzyki i zrezygnowałam z przejazdu do szpitala. Wiem, że popełniłam błąd, ale mój strach przed lekarzami paraliżował mnie tak bardzo, że nie byłam w stanie myśleć racjonalnie. Z jednej strony chciałam pomocy,z drugiej strach był silniejszy…

Po tej sytuacji zdałam sobie sprawę, że nie poradzę sobie z tym sama. Moje lęki przed lekarzami, którzy patrzyli na mnie jak na przesądzająca kobietę, którą „niby” boli, były tak silne, że postanowiłam skorzystać z pomocy psychologa, nie wstydzę się tego! Korzystałam z wizyt i zaczęłam czuć się pewniej. Pani psycholog do której chodziłam, powiedziała wtedy, że współczuję mi jako kobieta bólu i niezrozumienia, które wywołało taki lek przed wizytami w gabinetach lekarskich.

Rok 2019 zaczął się fatalnie, po raz kolejny nie byłam wstanie pójść do pracy, nie byłam wstanie funkcjonować, wymiotowałam i strasznie bolało mnie w plecach. Po namowie koleżanek z pracy i rodziców, pojechałam na SOR, gdzie dostałam zastrzyki. Pani przyjmująca nawet mnie nie zbadała, tylko przeczytała w komputerze,że jestem u nich co miesiąc z tym samym. I odesłała mnie do domu, niestety tym razem zastrzyki nie pomagały, pojechałam drugi raz cała w strachu, bałam się, że po raz kolejny mnie odrzucą. Tym razem było inaczej, dostałam skierowanie na oddział, przyjęli mnie diagnoza „zapalenie przydatków” . Miałam kurację antybiotykami, nie pomogło, za dwa tygodnie znowu byłam w szpitalu. Wtedy trafiłam na lekarza, który w końcu zdiagnozował endometriozę, widząc obraz USG i jak bardzo boli mnie badanie ginekologiczne, pierwszy raz otrzymałam zrozumienie, po wyjściu z gabinetu i pójściu na salę popłakałam się, nawet nie wiem czy można nazwać te łzy ze szczęścia, bardziej poczułam ulgę, że w końcu lekarz powiedział co mi jest!

W międzyczasie czekałam na wizytę we Wrocławiu, niestety terminy były odległe, a u mnie się dość dużo działo także liczyłam tylko na cud! I w marcu dostałam telefon(byłam na liście rezerwowej), nie oglądając się pojechałam do Wrocławia na wizytę! Jestem pacjentką doktora Rubisza. Byłam szczęśliwa bo w końcu i do mnie się los uśmiechnął i niedługo po wizycie przeszłam operację! Za którą jestem wdzięczna!

Na koniec chciałabym tylko napisać – Droga do diagnozy była ciężka, ale w końcu uzyskałam odpowiednie wsparcie, pomoc… Marzyłam tylko o jednym –  by nie czuć bólu codziennie i to moje marzenie się spełniło dzięki specjalistom z kliniki Medicus! Dodam tylko jeszcze, że mimo dużego wsparcia, trafiłam na osoby które były wobec mnie niesprawiedliwe, nie chciały nawet próbować rozumieć co się ze mną działo.

O chorobie i o tym jak się czuje nie mówiłam głośno i to był błąd. Żałuję tylko, że nie wiedziałam wtedy o tylu wspaniałych i pomocnych grupach na których można uzyskać pomocną dłoń, nie było tyle kont kobiet z endometriozą, dlatego też dziele się z wami tymi najgorszymi momentami w trakcie szukania diagnozy.

Dzisiaj jestem silniejsza i każdej kobiecie życzę szybkiej diagnozy i życia bez bólu, a także siły i możliwości operacji wykonanej przez grono specjalistów! ??️

Medicus Clinic

Plac Strzelecki 24
50-224 Wrocław
Tel. 71 323 63 00

[email protected]
www.medicusclinic.pl

Godziny otwarcia kliniki:
Poniedziałek – piątek 8:00 – 20:00
Sobota 8:00 – 14:00